Szczerze mówiąc, to nie wiem nawet kiedy minął ten tydzień. W zasadzie nie wydarzyło się nic spektakularnego, po prostu przeleciał mi dzień za dniem. Mam w związku z tym też kilka przemyśleń i odniesień.
Zacznę od tego, że tydzień w domu, w samotności ze złamaną nogą daje dużo przestrzeni na myślenie i przezywanie emocji. Po napisaniu newslettera kilka osób napisało do mnie, że sam newsletter był mało emocjonalny i lekcje, które wyciągnąłem były takie „poprawne”, bez emocji. Zgadzam się z tym, taki właśnie miał być. Pomyślałem, że jak ktoś chce emocjonalną część, to przeczyta podsumowanie, ale widocznie niezbyt dobrze to podkreśliłem lub link był mało widoczny. Newsletter ma być miejscem, gdzie dzielę się lekcjami, wartościową wiedzą, oczywiście emocjami też, ale dłuższe i bardziej wylewne treści chce, żeby były na blogu.
Emocji ciąg dalszy
W ostatnim tekście nie podzieliłem się wszystkim, bo może nie byłem jeszcze gotowy, a może po prostu na tamten moment to było wszystko. Ten tydzień ukazał mi kilka nowych „wątków”. Pisze o tym wypadku i całym przeżyciu choć temat jest już dla mnie męczący. Jakkolwiek źle to nie brzmi, to ja nie lubię się nad sobą użalać, nie traktuję siebie jak ofiary w tym wszystkim, ponieważ to nic nie zmieni. Fakty są takie, że zdarzenie miało miejsce. Noga jest złamana, a ja jestem pełen wdzięczności i radości, że żyję i mam się dobrze.
Mówi się, że ludziom przeskakuje życie przed oczami w takich chwilach, choć teraz się zastanawiam czy to nie jest po prostu filmowa kwestia, która powtórzona tysiąc razy buduje w nas przekonanie, że tak właśnie jest. Ja nie miałem takiej migawki, nie miałem nic z tych rzeczy. Upadłem, zobaczyłem co się dzieje i przepełniła mnie radość i wdzięczność. Te dwie emocje naprawdę są ze mną od tamtego czwartku. Nie rozpatruję opcji co by było gdyby, bo nie widzę takiej potrzeby. Jestem, żyję i dalej się boję, że mogłoby mnie zabraknąć.
Rodzina
Mam dla kogo żyć, moje dziewczyny są najbliższą mi rodziną i kocham je ponad wszystko. Moment kiedy się dowiedziały, że miałem wypadek na pewno je zmartwił, bo dowiedziały się trochę przez przypadek. Kiedy byłem już w szpitalu po prostu do mnie zadzwoniły, a ja byłem pewien, że Ula im powiedziała. Są wakacje, więc są w domu, ale okazało się, że akurat były u koleżanki i dowiedziały się ode mnie. Nie powiedziałem im, że to był poważny wypadek, tylko, że był i jestem teraz w szpitalu, ale wszystko jest w porządku.
Od powrotu do domu są one przy mnie, zdobią gips, podają kule, przynoszą jedzenie, opiekują się mną najlepiej na świecie. Przytulają, dopytują jak się czuję, czy mnie nie boli, są po prostu wspaniałe. Teraz nawet jak o tym piszę, to łezka się kręci w oku na te myśl. Mieliśmy zaplanowane wakacje, które Ula chciał odwołać, ale z uwagi na dziewczynki, całą rodzinę podjęliśmy decyzję, że one pojadą, a ja zostanę.
Już wróciły i bazując na wydarzeniach i radości mogę powiedzieć, że to była bardzo dobra decyzja i cieszę się, że pojechały. Miały przestrzeń nad morzem na zabawy, odpoczynek i nowe doświadczenia. Ja z kolei miałem czas na bycie z samym sobą, pracę, odpoczynek, seriale i nic nie robienie. Ten czas potrzebny był nam wszystkim.
Mimo, że bycie samemu w domu w momencie kiedy ciężko jest chwytać, a zrobienie i przeniesienie kawy do łóżka to wyprawa z kanapy i kombinatoryka.
Na szczęście, dobrzy ludzie podrzucili pomysły – np. termos, który się nie rozlewa i trzyma ciepło dłużej. Ciepłe posiłki, które przyjeżdżały do mnie codziennie czy sąsiedzi co donieśli wodę, kiedy ta się skończyła. Naprawdę dobrze jest wiedzieć, że ma się w swoim otoczeniu ludzi, którzy podniosą na duchu, poratują dobrym słowem czy przyniosą kawałek ciasta, bo akurat je zrobili. Naprwdę jestem wdzięczny za moje otoczenie.
Zadzwonił do mnie też człowiek, który mnie potrącił, żeby przeprosić, życzyć mi zdrowia i dać namiar gdyby coś było potrzeba, bo on bierze odpowiedzialność, za to co się stało. Oczywiście wiadomo, że co się stało to się nie odstanie, ale uważam, że to było miłe z jego strony.
Lekcje
Ostatnia rzecz związana z gipsem dla mnie, to nabranie pewnej pokory. Ja pierwszy raz mam nogę w gipsie. To nie był mój pierwszy wypadek na moto, ale poprzedni skończył się zbitą nogą i niby miałem kule, ale tylko jakieś usztywnienie. Do czego zmieniam, dla ludzi, którzy mieli gips nie będzie to odkrywcze, ale dla wszystkich, którzy nigdy nie doświadczyli pewnego rodzaju braku sprawności chcę powiedzieć jedno. To jest cholernie wymagające. Osoby, które maja stałą niepełnosprawność, niezależnie od powodu mają naprawdę ciężko w życiu! Ciężko to sobie wyobrazić kiedy nie doświadczy się tego na sobie. Proste czynności stają się trudne lub wręcz absurdalne do wykonania. A to tylko złamana noga… Następnym razem jak widzisz kogoś, kto ma trudniej, to naprawdę przytrzymaj drzwi, pomóż, bo taki mały gest może komuś zrobić dzień! A nikt nie lubi prosić o pomoc, nawet kiedy jej potrzebuje!
To samo miałem ja…napisanie do kogoś z prośbą o zakup wody czy po prostu, żeby przyjechać i coś ogarnąć było trudne. To taka oznaka słabości, że czasami trudno jest to w sobie zwalczyć. Chcemy być samodzielni, nawet kiedy realnie nie jesteśmy. Rozumiem to bardzo dobrze, a ja nie jestem gościem, co by miał z tym problem niby…a jednak. Koniec końców oczywiście ogarnąłem wszystko, ale takie trudne myśli się pojawiły. Dodam też, że akurat w Warszawie w teorii wszystko mogę mieć na dowóz, jedzenie, zakupy, w aplikacji glovo można zmawiać nawet gadżety z seks shopu! Dowiedziałem się przez przypadek, ale warto wiedzieć!
To chyba tyle jeśli chodzi o przemyślenia związane z wypadkiem i moją aktualną sytuacją. W środę idę do fizjoterapeuty i zobaczymy co dalej. Nie czekam na zdjęcie gipsu (jeszcze 5 tygodni), bo lepiej już teraz zacząć działać. Dostałem kilka namiarów na lekarzy i fizjoterapeutów, więc zobaczymy co to z tego będzie.
Praca
W trakcie tygodnia jeśli chodzi o „pracę”, cudzysłów ponieważ to raczej doraźne sprawdzanie rzeczy, niż praca. Mogę powiedzieć, że sezon ogórkowy (tj. wakacyjny) widać bardzo mocno. Sporo odbijających się wiadomości, że adresat na urlopie. To dobry moment dla mnie, żeby być na zwolnieniu. Ostatnio w rozmowie z koleżanką stwierdziła ona, że to chyba jedyny moment dla mnie, żeby naprawdę odpocząć, że skoro mam złamaną nogę i mam leżeć to wszechświat chce mi coś powiedzieć.
Pewnie, żeby zwolnić, odpocząć, wyluzować. Może tak też jest, ale ja po prostu nie dostrzegam chyba tej potrzeby. Nie czuję się jak bym był na tak wysokich obrotach, aby trzeba było zwalniać. Oczywiście naturalne jest codzienne zużycie energii na pracę, zajęcia dodatkowe, dzieci, rodzinę i inne. Ja ją jednak tak samo codziennie ładuję, raz lepiej, raz gorzej, ale teraz czuję się totalnie rozregulowany.
Mogę oglądać filmy, seriale, a to jest bardzo duża pokusa. Taka, której naprawdę trudno się oprzeć. Seriale wciągają, filmy również i o ile sam z nich wyciągam coś z nich dla siebie, to dalej nie traktuję tego jak odpoczynku. Cisza, spokój, dziennik, książka to już bardziej. Na to też oczywiście jest przestrzeń, ale mam takie spostrzeżenie, że jak coś możesz, ale nie koniecznie musisz (tj. masz czas) to się nie robi tego co się powinno, a raczej to co jest łatwe i przyjemne.
Leżenie na kanapie, oglądanie seriali jest przyjemne. Przyjemniejsze niż pisanie tekstów, publikowanie ich w sieci, sprawdzanie błędów, pisowni itp. Moje teksty są bardzo surowe, bez wielu czytań i poprawek. Takie je lubię, bo pokazują mnie. Korzystałem kiedyś z usług korektorki do newsletterów, do tekstów, ale mam poczucie, że o ile treść jest bardzo poprawna, o tyle zatraca ta zmiana mnie. Korekta do dużych tekstów ma sens, ale to książki, ebooki itp. Posty i blog chce, żeby był w 100% mój. To mi daje dodatkową motywację, że jest moje, po mojemu. Nie koniecznie idealnie i poprawnie, ale po mojemu.
W trakcie tego tygodnia, podcast doczekał się 2 odcinków. Pierwszy to kontynuacja tematu mastermind – czyli rozmowa 6 osób, o lekcjach jakie wyciąga z pracy w grupie. Dużo śmiechu, dużo przemyśleń i wątek przewodni związany z patykiem. Posłuchasz, to się dowiesz! Możesz go przesłuchać tu:
Drugi odcinek czyli solo, to temat planowania. Jak do niego podejść, jak szybko wdrożyć w swoje, a także czym ten plan w ogóle jest. Myślę, że ten temat będę kontynuował jako cały cykl Deminga – Plan Do Check Act. Kolejne byłoby działanie i może to połączę z odwagą. Zobaczymy co dalej, ale wdaje się, że temat ma sens.
Możesz posłuchać tego odcinka i oczywiście, jeśli widzisz w tym sens i wartość, podaj go dalej. W media społecznościowe, wyślij znajomemu, który może szuka pomysłu jak zacząć planować swoje życie, zadania i projekty.
Dodatkowo, odpaliłem sobie możliwość postawienia mi kawy. To taki koncept dla twórców, którzy robią darmowe treści, a których można po prostu dofinansować. Ty decydujesz jaką kawę mi postawisz, ale to naprawdę budujące i motywujące dostać od Ciebie takie wsparcie. To znaczy, że poza tym, że treści są darmowe, oznacza to dla mnie, że bierzesz z tego coś prawdziwego dla siebie i wdrażana.
Zatem jeśli masz chęć – to postaw mi kawkę tutaj:
Newsletter
Wydaje mi się, że to tyle z przemyśleń tego tygodnia. Prosta forma lekcji jakie wyciągam znajdzie się w newsletterze, do którego zapisania się zachęcam. Raz w tygodniu pojawiają się wiadomości z wnioskami i podpowiedziami w 3 obszarach: rozwój, technologia i wellbeing (czyli szerokopojęte zdrowie). Zapisać się możesz wchodząc w zakładkę Newsletter