Blog thumbnail

Podsumowanie tygodnia #43

Podsumowanie tygodnia #43

Blog thumbnail

Ten miniony tydzień był co najmniej zastanawiającym.  Sporo się wydarzyło i sporo się NIE wydarzyło. Nie powiem, że ten tydzień zaliczę do dobrych, ale też nie mogę powiedzieć “dramat”. 

Właściwie to nie wiem, od czego mam nawet zacząć… to jest co najmniej zastanawiające, że chyba pierwszy raz jak zacząłem pisać podsumowania (a to już uwaga! 15 tygodni!) nie wiem, jak zacząć! Do tej pory to było takie flow, że otwierałem notatnik, zaczynałem pisać i słowa same pojawiały się na ekranie. Dziś jest jakoś inaczej, bez flow. Nie wiem, z czym to jest związane, ale chciałbym się tym podzielić. 

Teraz naszła mnie myśl, że piszę podsumowanie już piętnasty raz w zasadzie. O ile liczba piętnastu tekstów nie jest może zapierająca dech w piersiach, to jak pomyślę o tym, że to 1/3 roku (105 dni) daje mi to już nieco inną perspektywę! Przede mną jeszcze 9 podsumowań, a nawet 10, bo roczne też pewnie się tu pojawi w styczniu. Czas płynie niezwykle szybko, dopiero zaczynałem, a tu proszę, jak spojrzę na newsletter to już czterdzieści cztery teksty! Ileż to jest pracy! Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale ja zdecydowanie tak. 

To też pchnęło mnie w kierunku przemyśleń. Sporo pracy, ale czy ta praca ma sens? Czy to jest komuś potrzebne? Z drugiej strony zadaję sobie pytanie, czy musi to być komuś potrzebne poza mną? Oczywiście, fajnie jest dawać wartość ludziom, żeby nie robić rzeczy tylko po to, żeby je zrobić. Nie o to w tym chodzi. Natomiast skoro coś daje mi satysfakcję, to czemu w ogóle się nad tym zastanawiać? Po prostu trzeba to robić i już. Tak też czynię, ale rozkminy dopadają mnie i tak i tak. 

Jesienna aura

Ma to do siebie, że choroby wiszą w powietrzu. Jest trochę tak, że jak przychodzi wrzesień, a po nim październik, to jak u kogoś w domu nie ma lub nie było choroby, to znaczy, że albo nie mają dzieci, albo są bardzo odporni. Każdy rodzic dziecka szkolnego w tym roku przypuszczalnie już coś przechodził. Katar, kaszel, jakieś zapalenia gardła, ucha, co bądź. Jest trochę możliwości. U mnie też już przechodziliśmy jakieś krótkie przeziębienia, na szczęście nic poważnego. 

Mnie na ten przykład odebrało głos. Nie wiem, czy to była jakaś grubsza infekcja, czy za dużo gadałem, czy zimne napoje mnie rozwaliły, może wszystko po trochu. Co nie zmienia faktu, że jednak głos straciłem na kilka dni. Poza tym nie czułem się źle, nie miałem temperatury ani nic takiego. Brałem oczywiście leki, płukałem gardło, ale na głosie się skończyło. 

Brak głosu jednak mnie zmartwił i wystraszył, bo… 26.10 był webinar, więc niedobrze by było go przesuwać na inny termin. Na szczęście mam znajomą aktorkę, która to poratowała mnie kilkoma sztuczkami, które pomogły mi głos odzyskać. Proste rzeczy – np. nawilżanie gardła, niby jasne, ale wiesz, że dobre w tym jest siemię lniane? Mało kto na co dzień pije te małe nasionka (szczególnie irytujące jak się ma aparat), a są dobre na gardło. Kolejna rzecz, to po prostu odpoczynek strun głosowych. Mowa tutaj nie tylko o niemówieniu, czy nieszeptaniu, a o niewydawaniu dźwięków. Dla mnie to trudne ćwiczenie, bo ja zawsze coś tam sobie gadam, mruczę pod nosem itp. To był tryb buddyjskiego mnicha, który złożył śluby milczenia! Dosłownie, bardzo dziwne uczucie dla mnie. Ja jestem tym raczej głośnym typem, który zawsze ma coś do powiedzenia, nawet jak jestem sam ze sobą ????. Tu jednak trzeba było się wyciszyć kompletnie. Nie trwało to może długo, w ogóle to teraz myślę, czy jestem w stanie milczeć przez np. jeden dzień, albo chociaż kilka godzin? Ciekawe. Zrobię chyba jakieś mini wyzwanie sobie, jak będę miał wolny dzień. 

Niedoczas, brak głosu i urodziny 

Moja córcia miała wczoraj urodziny, już 6. Weekend był pełen atrakcji, urodziny w sali zabaw, odwiedziny rodziny w niedzielę i wczoraj i to wszystko tak mi rozmyło widoczność, że nie zrobiłem kilku rzeczy, które miałem w planie. Jedną z tych rzeczy było napisanie podsumowania i newslettera. Mam taki rytuał, że w weekend zbieram myśli i rozpisuję sobie rzeczy. Przez spotkania i taką bardzo przyjemną rodzinną atmosferę totalnie wypadło mi to z głowy! Byłem w zupełnie innym miejscu i praktycznie używałem ani komputera, ani telefonu. 

Nie usprawiedliwiam się, bo w zasadzie nie ma z czego, szczerze mówiąc, po prostu nie zrobiłem tego, co miałem, o czasie i poprawiłem się następnego dnia. Mogłem oczywiście siedzieć po nocy i dowieźć te teksty, ale…czuję, że nie byłyby one takie wprost ze mnie, mógłby być wymuszone na szybko, a chyba jednak wolę pomyśleć nad nimi i skupić się przez chwilę. Lubię pisać w ciszy i wtedy jest lepsza aura do myślenia. Przez problemy z głosem nie pojawił się odcinek podcastu, mimo że miałem gotowy materiał do tego, żeby go nagrać, ale webinar był nieco ważniejszy dla mnie, dlatego też to się nie wydarzyło. Wszystko w tym tygodniu było jakieś takie inne. W poniedziałek na wieczór wylądowałem w Monachium, na szkoleniu ServiceNow, obowiązkowym, więc nie było innej opcji. Osobiście nie wiele mi ono dało, poza tym, że mogłem się spotkać z ludźmi z zespołu i regionu, poznać kilka osób nowych, to jednak sama treść merytoryczna szkolenia niewiele mnie nauczyła. Wynika to głównie z tego, że znam to zagadnienie (ITOM od strony sprzedażowej i technicznej), więc merytoryka nie była tutaj duża dla mnie. Do tego problem z głosem powodował, że trochę się tam męczyłem. Niedospanie (bo siedzieliśmy z zespołem, gadaliśmy dość długo) dołożyło cegiełkę i tak te dwa dni były po prostu słabe. W środę zaniemówiłem totalnie i tutaj już pomoc i tipy od Magdy były grane, więc…tę historię już znasz. 

Moralniak

Z jednej strony myślę sobie, że nic się nie stało, bo przecież to tylko tekst, a z drugiej czuję pewnego moralniaka. Głównie przed sobą, bo przecież powiedziałem sobie i ludziom, że będę robił coś o konkretnej porze, a tu proszę. Newslettera nie było, podsumowanie pojawia się dzień później, tygodniowe opóźnienie na podcast i czuje w sobie, że nie dowożę. To jest dla mnie akurat ważne, żeby dowozić rzeczy, o których mówi się publicznie, ale jeszcze ważniejsze jest robienie rzeczy dla siebie. Patrząc na swoje wartości życiowe, widzę, że o ile zdrowie jest ważniejsze (czytaj: nie zarywam nocy), to i tak efektywność i odpowiedzialność są wysoko. Nie podoba mi się fakt, że nie zrobiłem czegoś, szczególnie kiedy ktoś mi o tym przypomina, bo ja po prostu zapomniałem. Nie często mi się to zdarza, ale jednak. Jestem tylko człowiekiem i biczował się z tego powodu nie będę, ale emocja się pojawiła. 

Warto słuchać siebie i przeżywać te emocje, nie udawać, że nic się nie stało, że tego nie przeżywam. Prawda jest taka, że nie czuję się z tym dobrze. Miło było nic nie robić, ale też warto pamiętać, że słowo dane sobie jest najważniejsze. Jeśli przestaniesz dowozić przed sobą, będziesz tym samym podkopywać swoje poczucie własnej wartości, a to już jest poważna rzecz. Takie małe sytuacje, które nie zostaną „rozbrojone”, mogą się piętrzyć i w pewnym momencie okaże się, że masz w głowie myśli typu: „nie jestem wystarczający/ca” albo „jestem do niczego” itp. Z nimi ciężej się rozprawić niż z jakąś jedną sytuacją, dlatego nie pozwalaj sobie na to i zawsze przepracowuj to, co się dzieje i to, co cię spotyka. Czy to poprzez dziennik, czy jakieś inne narzędzia. 

Kamera…akcja! 

Już 3 razy powiedziałem o webinarze, a teraz można by przejść do podsumowania tego, co się wydarzyło. Liczby…niestety tutaj nie pokazują zbyt wiele, ponieważ nie miałem pełnej widoczności. Przez webinar przewinęło się tylko około 20-30 osób (patrząc po tych, których widziałem na żywo), a to zdecydowanie za mało, jeśli myśli się o kampanii sprzedażowej. Reklama na zapis była odpalona zbyt późno, ludzie nie pojawili się, maile nie dotarły do wszystkich i tak można by powiedzieć, wyszło nie najlepiej. 

Sama treść i reszta wydaje się, że była ok (przynajmniej takie głosy do mnie dotarły), to jeśli chodzi o sprzedaż, poszło co najmniej słabo. Wiem, co należy poprawić i w tym najbliższym tygodniu będę nagrywał wideo, które będzie nową reklamą. Chciałbym odpalić w 2024 kolejną edycję programu, ale powiedziałem sobie, że jeśli nie będzie minimum 30 osób w programie, to wersja Adventure nie będzie grana. Zostanie SOLO, bo tam można dołączyć w dowolnym momencie i to zostanie. Przede mną jeszcze dwa webinary sprzedażowe i ustawienie reklamy na sam program, więc zobaczymy, co z tego wyjdzie. Mam nadzieję, że kolejna edycja ruszy, bo wiem, ile ten program daje ludziom, którzy w niego wchodzą i go przerabiają. Nawet jak ktoś nie jest na bieżąco, to jest jeszcze kolejny rok na przerobienie lekcji. 

Jak chcesz dowiedzieć się więcej o programie, zapraszam tutaj: https://mojprzelomowyrok.pl

Kolejne nagrania związane były z Community ServiceNow – gdzie bardziej jako moderator dyskusji nagrywałem razem z Piotrem i Marcinem – pierwszym gościem nowej serii – Community Cage – gdzie Partnerzy mogą się przedstawić i pokazać od dobrej strony. Zawsze ciekawie się rozmawia i ja tu raczej gram drugie skrzypce, mimo że nagrywamy u mnie. Taka rola też mi odpowiada i fajnie się to wszystko rozwija. Małymi krokami, ale działamy i co miesiąc będzie się działo. 

Na zakończenie powiem, że mam nadzieję, że ten kolejny tydzień przyniesie więcej dobrych rzeczy, bo w tym było jakoś ciężko…

Leave your thought here

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

It’s time to start spending your time in a way that lights you up. I’m here to help you map out the steps & guild you along the way.

Explore

Address

236 SE 5th Avenue, New York 10000, U.S.A​

©2021 Koacher. Crafted by Boostifythemes

Hit Enter to search or Esc key to close