
Moja historia z Apple nie była miłością od pierwszego wejrzenia. Co takiego się stało, że jednak zacząłem korzystać z urządzeń tej marki i przekonałem się do nich? Poznaj moją historię i dowiedz się, dlaczego dziś używam i lubię środowisko „iUrządzeń”.
Jak możesz się domyślić, tych aspektów jest więcej niż jeden, bo kupno kolejnego urządzenia w moim przypadku wiązało się z czymś zupełnie innym. Zacznę jednak od czegoś prostego, a jednocześnie dla mnie istotnego – od wyglądu.
Nie od dziś wiadomo, że Apple robi rzeczy ładne i eleganckie. Jakość wykonania nie ma sobie równych, i o ile w przypadku telefonów firma nie jest już jedynym dostawcą, to jeśli mowa o laptopach – nadal jest numerem jeden.
W mojej ocenie wszystkie produkty są dopracowane i ciężko się przyczepić do tego, jak ten sprzęt się prezentuje. Wiele firm po prostu kopiuje lub wzoruje się na urządzeniach Apple, ponieważ marka stała się pewnym autorytetem i wyznacza trendy, jeśli chodzi o wygląd, elegancję oraz w pewnym sensie status.
Kilka(naście) lat temu, kiedy kupowałem pierwszego MacBooka, to pamiętam, że był to sprzęt, który na spotkaniach robił wrażenie. Te spojrzenia i ukrywany zachwyt pokazywały, że ta marka ma coś w sobie. Dziś mam wrażenie, że nie jest to już tak bardzo prestiżowe jak było np. 5-7 lat temu. Mimo że ceny nadal są wysokie.
Ale nawet pomimo popularyzacji sprzętu Apple, nadal jest on w czołówce pod względem elegancji. W zasadzie każdy produkt – od myszki bezprzewodowej (która nie ma żadnego „dongla” USB, który trzeba wpinać), przez telefony, zegarki, słuchawki (!) i MacBooki – wszystko, czego się dotykają, jest wykonane z dbałością o szczegóły. Widać to także po opakowaniach tego sprzętu, nawet folia zabezpieczająca telefon jest skrupulatnie przemyślana i ma specjalny uchwyt do otwierania. Nie dla każdego jest to aż tak ważne, ale dla mnie akurat ma znaczenie. Lubię używać rzeczy dobrej jakości, trwałych i eleganckich.
W ostatnim zdaniu napisałem o trwałości – to też ważny aspekt. Przy normalnym używaniu każdy sprzęt może w doskonałym stanie przeżyć 5-10 lat i działać naprawdę dobrze. Wielu znajomych przymierza się do zmiany swoich urządzeń po latach nie dlatego, że przestały działać lub są wolne, ale raczej z uwagi na brak wsparcie nowych systemów operacyjnych. Swój „stary” sprzęt najczęściej oddają dzieciom, bo wiedzą, że pożyje jeszcze przez kolejne kilka lat.
W moim przypadku jest bardzo podobnie, sprzęt oddaję członkom rodziny, bo z jednej strony szkoda mi go sprzedać zbyt tanio, a kilkuletnie iPady nadal robią robotę i dzieciaki mają z nich frajdę.
Elegancja i trwałość to jednak nie wszystkie zalety tego sprzętu, choć dziś doceniam to jeszcze bardziej niż kilka lat temu. Ten sprzęt po prostu działa. Wyjmujesz z pudełka, włączasz i już. Działa. Nie potrzebujesz nic więcej do tego, aby być zadowolonym użytkownikiem. Oczywiście „pod maską” kryje się dużo ciekawych opcji, które możesz poznać podczas mojego warsztatu „Wyciśnij sok ze swoich jabłek ” lub samodzielnie gmerając w menu, które jest bardzo intuicyjne.
Pamiętam czasy spędzone na Windowsie, bo w zasadzie od dziecka miałem głównie z nim styczność, i przyznam, że bywało różnie. Często po pewnym czasie trzeba było przeinstalować system. Dobra praktyka mówiła, żeby robić to przynajmniej raz w roku. Nie wiem, jak jest teraz, bo moim ostatnio często używanym Windowsem była wersja Win7. Potem tylko chwilkę na Win10, żeby zobaczyć, jak to wygląda i tyle. Pewnie jest lepiej – sam akurat jestem daleki od „hejtowania” Microsoftu i jego produktów, bo wielu z nich używam na co dzień.
O telefonach z Androidem też wiem tylko ze słyszenia, bo chyba nigdy nie posiadałem żadnego na własność. Chociaż teraz, jak o tym myślę, to miałem kiedyś firmowy telefon HTC, który oryginalnie miał Windows CE, ale wgrałem tam Androida. Chciałem go tylko przetestować, ale muszę przyznać, że nie miałem z tym najlepszych doświadczeń. Sporo osób narzekało na wolne działanie, wywalające się aplikacji i inne historie. Nie wypowiadam się źle, bo sam nie korzystałem zbyt długo, ale i tak nie wspominam tego najlepiej.
Natomiast w przypadku Apple bardzo rzadko zdarzały mi się „problemy”. W całej historii tylko raz instalowałem system od nowa, bardziej dlatego, że chciałem zacząć od zera zamiast ciągłych aktualizacji (które zresztą robią się bezbłędnie). Ot, taki miałem kaprys, a nie przymus.
Są też osoby, które regularnie wymieniając kompa robią świeżą instalację – ostatnio nawet Marcin Osman mówił, że tak robi, i nie jest jedyną osobą, którą znam, działającą w ten sposób. Znam też bardzo mało osób, które po przejściu na Apple stwierdziły, że to nie dla nich, bez sensu to wszystko i wracają do swoich systemów. Do dobrego człowiek szybko się przyzwyczaja ;-).
No dobrze, to co mamy na tej liście?
Co dalej? Innowacja.
Przez ostatnie lata mówi się o Apple, że przestało być innowacyjne. Jednak po ostatnim Keynote WWDC20 Apple pokazało, że dalej robi swoją robotę: nowe pomysły odnośnie Maca i uruchomienia nowej linii komputerów na własnych procesorach (co pozwoli zbudować w 100% uniwersalny ekosystem), podejście do bezpieczeństwa, uruchamianie auta za pomocą telefonu i włożenie kluczyka do portfela. To tylko kilka przykładów, bo kolejne już nadchodzą wielkimi krokami – tej jesieni może być ciekawie.
Natomiast gdyby się jednak głębiej zastanowić nad innowacją… Dla tych wszystkich osób, które mówią o jej braku, podaję przykłady na to, co Apple zrobił.
Weźmy na przykład rysiki. Tablety czy telefony z rysikami były na rynku dość długo. Nic nie było rewelacyjne, zaskakujące ani nie przypominało doświadczenia z pisaniem na papierze. Były duże opóźnienia i działało to średnio. Jednak Apple ze swoim ołówkiem ( Pencil) zmienił to spektrum. Jakość pisania na tablecie (mimo że to dalej szkło) zaczęła być bardzo, bardzo dobra.
Apple potrafi wziąć zwykłą technologię i za pomocą naprawdę innowacyjnych technologii przerodzić ją w coś naprawdę dobrego, z czego aż chce się korzystać. Nie mówię, że pisanie na tablecie da się dziś porównać z pisaniem na papierze, bo tego się nie da zrobić. Sądzę, że jest jedno urządzenie, które może być bardzo blisko i nazywa się reMarkable 2. Kupię je kiedyś na pewno, bo chcę przetestować i zobaczyć, czy zrezygnuję kiedyś z papieru.
Pisząc dzienniki, które archiwizuję dla potomności (może moich dzieci, a może nie wiem kogo?) chcę być blisko papieru. Lubię to, ta czynność pomaga mi się odstresować i pewnie długo z niej nie zrezygnuję. We wszystkie inne historie staram się włączać cyfrowe podejście, ponieważ jest ono dużo bardziej praktyczne. Innowacja to nie tylko wymyślanie nowych gadżetów, ale też dopracowywanie istniejących. A to panowie z Cupertino robią naprawdę dobrze.
Lista innowacji, które zmieniły rynek jest długa. Wszak po części te urządzenia istniały, ale jednak to Apple zrewolucjonizował i spopularyzował je do stanu, jaki znamy dziś:
Można by wymienić jeszcze wiele rzeczy, które Apple wprowadził do masowego użytku, jak chociażby myszka komputerowa. Co prawda marka nie jest jej bezpośrednim twórcą, ale z pewnością przyczyniła się do popularyzacji tego urządzenia.
Jednak nie chodzi o to, żeby powiedzieć, kto jest lepszy… pokazuję jedynie moją subiektywną ocenę tej marki i sprzętu, który robi. Polecam go, bo wiem, że wnosi wartość i pomaga w efektywności osobistej.
Jak to robi?
Słowem, które najlepiej odpowie na to pytanie jest „ekosystem”.
Już wcześniej użyłem tego wyrazu i z pewnością idealnie obrazuje on i podsumowuje cały ten tekst. A jednocześnie jest wisienką na torcie, jeśli chodzi o powody, dla których uważam, że Apple nie ma sobie równych.
Ekosystem w Apple to spójne działanie wszystkich komponentów. Harmonijne współdzielenie wielu aplikacji, szybkość przełączania się między nimi czy dostęp do wszystkich zasobów z dowolnego urządzenia.
Dziś z uwagi na mnogość serwisów, chmur, dostawców takich jak Google czy Microsoft można mieć dostęp do zasobów wirtualnie z dowolnego urządzenia na ziemi. To fakt. Jednak 5 lat temu nie było to tak proste i popularne, a w Apple po prostu działało. Integracja sprzętu i oprogramowania zapewniła firmie ogromną przewagę i pomogła osiągnąć mistrzostwo w tym obszarze.
Dużo słów, mało przykładów, więc – żeby łatwiej to opisać – podam kilka, żeby zobrazować to, co dziś można (a za chwilę będzie jeszcze lepiej z nowym MacBookiem).
Dziś możesz zacząć pisać mail lub wiadomość na telefonie, a skończyć na komputerze. Możesz przeglądać internet na tablecie, a potem dokończyć czytanie na telefonie (przenosząc się dokładnie tam, gdzie skończyłeś). To samo działa w dokumentach czy notatkach, które również możesz bez problemu edytować na dowolnych urządzeniu i wszystko dzieje się w czasie rzeczywistym. Aplikacje Apple po prostu wymieniają się informacjami między sobą, dzięki czemu możesz szybko przełączyć się między wątkami. Pisanie SMS-ów z komputera też jest niezwykle wygodne, bo masz dostęp do wszystkiego dookoła. I tak, mówię o SMS-ach, a nie o iMessage (czyli wewnętrznym komunikatorze/protokole, który Apple zrobił dla swoich urządzeń).
Kiedy twój iPhone jest włączony, możesz pisać SMS–y z komputera czy tabletu i za pomocą twojej karty SIM wysłać je do dowolnego odbiorcy. To, jak dużo możesz osiągnąć korzystając z aplikacji wbudowanych, jest naprawdę niesamowite. Dlatego też ja korzystam z tego, co jest w pakiecie, nie szukam kolejnych przeglądarek, nie potrzebuję wielu aplikacji, które będą ułatwiać mi życie, bo wiele mam tutaj w pakiecie.
Na swoim warsztacie zachęcam do wykorzystania tego, co już mamy, zamiast na siłę szukać czegoś nowego. Nie wszystko jednak w 100% spełnia moje oczekiwania, dlatego idę w minimalizm i szukam jednego, które ogarnie mi wszystkie moje potrzeby. Aktualnie tym narzędziem jest Notion i spełnia swoją rolę bardzo dobrze. Również działa na wszystkich urządzeniach i daje fenomenalne rezultaty.
Ekosystem jest największą zaletą posiadania wszystkich tych gadżetów. Po prostu robi robotę! Chciałbym też zwrócić uwagę, że Apple nie płaci mi za promocję, nie dostaję benefitów z pisania tego tekstu (a może powinienem? :)), więc robię to, bo wierzę, że jest to inwestycja na lata. Warto jednak w pełni wykorzystywać ten potencjał, a nie tylko bawić się w posiadanie. Nie sztuką jest przecież kupić Ferrari i cały czas jeździć na pierwszym biegu prawda? Tak dzieje się jednak z tymi urządzeniami i mało kto chce się przeszkolić, dowiedzieć, co więcej można wykorzystać, żeby być szybszym w tym, co robimy i odzyskać trochę czasu na sprawy, które są dla nas ważne.
Zanim podsumuję, chciałbym jeszcze napisać dwa zdania odnośnie innych produktów, takich jak Android, Microsoft, Linux czy inne opcje, jakie są dziś dostępne na rynku. Nie twierdzę bowiem, że nie można być produktywnym na sprzęcie innym niż Apple, jeśli jesteś geekiem, Linux może być lepszym rozwiązaniem (wiem, bo sam przez lata używałem). W korporacji możesz być ręcz zmuszony do korzystania z Windowsa.
To też jest okej, i jest wiele opcji, aby być superproduktywnym, działać szybko i sprawnie. Wymaga to jednak pewnych działań, świadomości i chęci, aby wprowadzić je w życie. W ekosystemie Apple rzeczy działają w zasadzie wyjęte z pudełka, telefon i komputer są ze sobą zintegrowane i będą ze sobą współpracować. W przypadku Microsoftu i Androida – czy nawet iPhone’a – nie jest to już takie oczywiste.
Bycie produktywnym to raczej stan umysłu, a nie samo korzystanie z narzędzi. Jednak te narzędzia mogą nas bardzo mocno wspierać w tym, aby być bardziej efektywnym i skutecznym w tym, co robimy. I właśnie o tym to jest. O wybieraniu takich narzędzi, które będą nam pomagać stawać się lepszą wersją siebie. Które będą cieszyły oko, a ich wykorzystywanie będzie źródłem przyjemności, a nie frustracji i irytacji. Dlatego, jeśli czujesz, że to, co mnie motywuje, działa również na Ciebie, daj znać. Dobrze jest być wśród swoich!
Jeśli masz MacBooka i iPhone’a, bądź szerszy zbiór urządzeń, zapraszam Cię na warsztat „Wyciśnij sok ze swoich jabłek”, gdzie poznasz kilka sztuczek, o których pewnie nie wiesz, a które mogą znacząco przyspieszyć Twoją pracę.
Dzięki za przeczytanie tekstu – jeśli masz jeszcze chwilę, zostaw komentarz i ślad po lekturze. Będzie to dla mnie znak, że warto pisać takie artykuły i, że w jakimś stopniu są one dla Ciebie interesujące. Jeśli masz jakieś sugestie co do treści, pisz śmiało, każda konstruktywna krytyka jest dla mnie cenna! Do zobaczenia i #noexcuses!